Wyjeżdżamy na ulicę w Ferrari!

Który z mężczyzn, będąc małym chłopcem, nie marzył o tym, żeby zasiąść za kierownicą czerwonego Ferrari, odpalić maszynę i wyjechać w miasto? Wyobrażaliśmy sobie wtedy, jak z rykiem silnika mkniemy ulicami, śledzeni przez uważne oczy zazdrosnych kolegów i pięknych kobiet. Chyba każdy z nas napisał kiedyś taki list do Mikołaja, w którym Ferrari wpisał jako swój wymarzony prezent na Gwiazdkę. Zazwyczaj, dostawaliśmy resoraka albo inną zabawkę i wtedy zdawało się nam, że to spełnienie marzeń. W rzeczywistości było tylko ich namiastką. Niektórzy twierdzą, że mężczyźni nigdy nie dorastają. Być może mają rację, ale to jest właśnie piękne, że jako dorośli, możemy spełniać nasze marzenia z dzieciństwa.

 

 

Ferrari to klasa sama w sobie, a czarny rumak na żółtym tle jest najbardziej rozpoznawalnym logo branży motoryzacyjnej. Co więcej, jest to jeden z najsłynniejszych symboli luksusu i bogactwa. Wierzgający koń we Włoszech jest symbolem szczęścia – nie bez powodu.

 

 18739_r

 

Kiedy na własne oczy, po raz pierwszy zobaczyłem Ferrari Modenę 360, serce zabiło mi mocniej. A kiedy uświadomiłem sobie, że będę miał okazję usiąść za kierownicą tego arcydzieła sztuki motoryzacyjnej i spełnić to, o czym pasjami marzyłem, mając kilka i kilkanaście lat, na mojej twarzy rozkwitł uśmiech błogiego szczęścia, ręce zaczęły mi drżeć z podniecenia, a nogi zrobiły się miękkie jak z waty. Doświadczyłem wszystkich objawów zakochania. I rzeczywiście, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, zakochałem się w tym aucie od pierwszego wejrzenia.

 

 

Muszę się przyznać, że byłem nawet nieco onieśmielony, kiedy zasiadałem na fotelu przed kierownicą z pięknym logiem wierzgającego rumaka. Rozejrzałem się po wnętrzu, a moje podekscytowanie było tak silne, że nie byłem pewien, czy dam radę poprowadzić maszynę. Wątpliwości jednak rozwiały się w momencie kiedy przekręciłem kluczyk w stacyjce i czerwona bestia ryknęła tak przeraźliwie pięknym głosem, że ja, który dzierżyłem w rękach ster tego czerwonego rumaka, poczułem się wszechmogący.

 

 SONY DSC

 

Do prawdy, w takich momentach budzi się w człowieku potwór! Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że całe życie siedział we mnie dziki zwierz, który usłyszawszy wezwanie czterystu koni mechanicznych, wyrwał się na światło dzienne. Z dziecięcą radością dopychałem pedał gazu słuchając melodii dobywającej się spod maski. Niczym werble wojenne zagrzewające do walki, ponaglały mnie te dźwięki, aż nie mogłem dłużej czekać. Wyruszyłem w miasto.

 

Mięśnie twarzy zaczęły mi drętwieć już po kilku minutach, a wszystko za sprawą błogiego uśmiechu w jaki mimowolnie układały się mięśnie. Musiałem wyglądać jak ofiara Jokera – potraktowany gazem rozweselającym. Czułem setki oczu wpatrzonych we mnie i mojego czerwonego rumaka, młodzi chłopcy wskazywali na nas palcami, a faceci w beemkach rzucali ukradkiem zazdrosne spojrzenia, zwłaszcza wtedy, kiedy ich partnerki nie mogły oderwać oczu od maszyny, którą ja prowadziłem.

 

Przypominałem sobie jak z lekceważącym uśmieszkiem traktowałem gazujących na światłach kierowców i dopiero wtedy zrozumiałem, że jadąc Ferrari, po prostu nie można inaczej. Jest to odruch całkowicie bezwarunkowy, niezależny od woli. W momencie wsiadania do tej bestii, przestaje się mieć własną wolę, umysł kierowcy i maszyny stapia się w jedną świadomość, rządzony jest jednym pragnieniem – mknąć przed siebie. Jazda przestaje być sposobem podróży, zaczyna być stylem życia, celem samym w sobie.

Chyba nigdy w życiu nie doświadczyłem piękniejszych pięciu sekund, niż te w przeciągu których, będąc wciskany w fotel, rozpędzałem się do setki. Maszyna może osiągać tę prędkość w 4,3 sekundy. Czułem się przytłoczony tym, że moje umiejętności nie mogą sprostać możliwościom tej maszyny. W tamtym momencie uświadomiłem sobie jedno – muszę trenować, aby stać się godnym tego wyjątkowego pojazdu.

 SONY DSC

 

Wtedy czas przejazdu zdawał mi się dość krótki, ale kiedy wspominam te chwile, to przypominam sobie dziesiątki i setki wrażeń, niezliczoną ilość emocji, i trudno mi uwierzyć, że w ciągu kilkunastu minut doświadczyłem tylu fantastycznych i ekscytujących momentów. Na nowo rozbudziłem w sobie pasję, która będzie mi towarzyszyć, aż do końca życia.

 

Często opowiadam o tamtych chwilach znajomym i widzę, jak u jednych na twarzach maluje się zazdrość, a u innych niedowierzanie. Wiem, że każdy z nich, choć może nie zawsze się do tego przyznają, marzy o podobnej przygodzie i sądzę, że wielu sprawię kiedyś tego typu oryginalny prezent, żeby przeżyli to co ja przeżyłem i tak samo jak ja mogli wspominać niesamowite emocje związane ze spełnieniem marzenia z dzieciństwa. Chcecie dowiedzieć się więcej o tym prezencie? Sprawdźcie Poprowadź Ferrari Ulicami Miasta!

 

Scroll to Top