Często dziecinna mrzonka, czasem dorosłe marzenie. Zawsze wzbudza emocje i lekki strach…Skok ze spadochronem! Poznaj relację „z pierwszej ręki” i dowiedz się jak wygląda lot z perspektywy osoby z lękiem wysokości! Zapraszamy do lektury!
Moja przygoda zaczęła się od niespodziewanego e-maila, który zaskoczył mnie informacją, że… skoczę ze spadochronem. W pierwszej chwili roześmiałam się. Ja? Osoba z lękiem wysokości? Nie ma takiej opcji- pomyślałam.
Skok ze spadochronem? Ty przecież nie dasz rady…
Co mnie nakłoniło, żeby jednak się odważyć? Chyba presja otoczenia, a właściwie to, że każdy komu powiedziałam o tym prezencie, śmiał się i mówił „Miśka, przecież Ty nie dasz rady, Ty się nawet wysokich schodów boisz”… Tak, to wewnętrzna chęć udowodnienia wszystkim, że sobie poradzę, zmotywowała mnie, by mimo strachu skoczyć. Początkowo nikt w to nie wierzył. Sama w to nie wierzyłam, jak mam być szczera. Mój narzeczony był chyba jedyną osobą, która mnie mobilizowała i namawiała, by podjąć wyzwanie. Wraz z nim, dwiema koleżankami z pracy, które też dostały możliwość skorzystania z tej atrakcji, a także z chłopakiem jednej z nich, który zgodził się nas zawieźć, wyruszyłyśmy w drogę po spełnianie marzeń!
Przygotowania do skoku
Podróż trochę trwała, bo jechałyśmy ze Śląska do Włocławka. Atmosfera była super, żartowałyśmy z całej sytuacji, bo jeszcze nie rozumiałyśmy, co nas czeka. Gdy dojechaliśmy, nadal nie docierało do mnie, co się zaraz wydarzy. Podpisałyśmy zgody i usiadłyśmy, oczekując na swoją kolej, bowiem skoki odbywały się w turach w małych grupach. My skakałyśmy w ostatniej. Po chwili zorientowałam się, że widzę właśnie w powietrzu skoczków z 1 tury. Wtedy mnie zatkało. Chyba zrozumiałam, co będę musiała zrobić. Nie wiedziałam już, czy to stres, czy podekscytowanie. Siedziałam w bezruchu, obserwując, jak szybują i lądują poprzedni skoczkowie, aż przyszła pora na nasze szkolenie…
Wskoczyłyśmy w kombinezony, przydzielono nam instruktorów i odbyłyśmy bardzo dokładne szkolenie. Pamiętam, jak tuż przed odlotem, padło pytanie, kto skacze pierwszy. Bez wahania zgłosiłam się, wiedząc, że albo skoczę pierwsza, albo wcale. Wszyscy myśleli, że to odwaga, a było wręcz przeciwnie. Siedzieliśmy w przeciwnym kierunku do kierunku lotu, przez okna oglądając coraz bardziej oddalające się krajobrazy. W trakcie wznoszenia się powtarzaliśmy ze swoimi instruktorami szkolenie. Atmosfera była super, instruktorzy starali się nas rozluźnić. W końcu wbiliśmy się na wysokość 4000 metrów!
Lot po marzenia
Drzwi zostały otwarte. A ja nie umiałam się przesunąć do przodu. Chciałam, ale ten widok mnie zamurował. Po 2 sekundach jednak otrząsnęłam się. W końcu druga taka okazja może się nie powtórzyć. Usiedliśmy na krawędzi, położyłam głowę na ramieniu instruktora i stało się! Skoczyliśmy! To było niesamowite uczucie, ta adrenalina… Zapomniałam o strachu, delektowałam się chwilą.
Instruktor, klepiąc mnie w ramię, dał sygnał, że mogę już rozłożyć ręce. W tym momencie zrozumiałam, że przeskoczyłam własne granice. Pokonałam swój lęk, który towarzyszył mi od zawsze i utrudniał życie w wielu aspektach. Gdy otwarła się czasza spadochronu, moim oczom ukazał się piękny widok, a instruktor pozwolił mi przez chwilę pokierować. Czułam się taka wolna, beztroska. Jak dziecko. Bawiłam się świetnie, nie umiałam przestać się śmiać. Chciałam, by ta chwila się nie kończyła… Miałam rewelacyjnego instruktora, który wspierał mnie i dodawał odwagi przez cały czas. Lądowanie poszło gładko, ale nogi miałam jak z waty i przez chwilę nie umiałam wstać- aż tak byłam podekscytowana i w szoku, że niemożliwe stało się możliwym… Kiedyś przerażały mnie nawet łóżka piętrowe, a właśnie skoczyłam z wysokości 4000 metrów! Istne szaleństwo, które dodało mi odwagi i pewności siebie!
Skok ze spadochronem – wrażenia
Zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Dodatkowo dostałyśmy certyfikaty, zrobiłyśmy sobie zdjęcia z naszymi kochanymi Panami Skoczkami – pozdrawiam bardzo serdecznie jeśli to czytacie! Zmęczone, lecz szczęśliwe udałyśmy się w podróż powrotną, śmiejąc się i dzieląc ze sobą swoimi przeżyciami i emocjami. Jeśli jeszcze macie wątpliwości, czy skok ze spadochronem to dobry prezent to uwierzcie mi, nie znam lepszego. Polecam każdemu! Pamiętajcie, ten wyjątkowy prezent nie tylko spełnia marzenia, ale może także pomóc, tak jak mi, w walce z własnymi słabościami. Nie bójcie się spełniać marzeń, bo takie doświadczenia mogą nie tylko być ciekawą atrakcją, ale także możliwością poznania siebie i poszerzenia własnych horyzontów, na co jestem świetnym dowodem!
Opisywane przez Sandrę przeżycie, możecie poznać TUTAJ!